wtorek, 20 października 2015

Cudowne dziecko



Na dzisiejszych zajęciach obejrzeliśmy film Waldemara Dzikiego pt.: "Cudowne dziecko". Oto, co o nim sądzimy:

Maja, kl. IV - Film był bardzo ciekawy, ale mam kilka zastrzeżeń - niewyraźnie w nim mówią. Interesująca fabuła, ciekawe postacie.

Szymon, kl. IV - Słaba jakość tego filmu bardzo. Fabuła zabawna i aktorzy byli dobrze dobrani. Grali nieźle.

Natalka kl. IV - Aktorzy dobrze grali, tylko mogli wyraźniej mówić. Fajny pomysł ktoś miał na ten film.

Mateusz, kl. V - Osobiście mi się nie podobał. Słaba jakość i nudy.

Maciek, kl. IV - Nudny i nieśmieszny. Choć na końcu akcja zrobiła się jednak ciekawa.

Julka, kl. V -  Film mi się podobał. Nie mam żadnych zastrzeżeń.

Kasia, kl. V - Niezły, ale mógł być lepszy.

"Cudowne dziecko" chyba się jednak mocno zestarzało. Po pierwsze nieodświeżona cyfrowo wersja nie nadaje się do oglądania - postsynchrony (czyli dźwięki dokładany już później w studio, po nagraniu film) uniemożliwiają chwilami zrozumienie, co mówią bohaterowie. Do tego bardzo słabe światło, w filmie często jest ciemno zupełnie jakby oświetleniowiec był na urlopie.
Najbardziej godny uwagi jest sam pomysł - chłopiec, który odkrywa w sobie zdolności kinetyczne wpada w niezłe tarapaty w szkole i w domu. Dialogi i niektóre sceny bardzo zabawne - na przykład ta, kiedy dyrektor szkoły nie wierzy w niezwykłe umiejętności swojego ucznia, a ten demonstruje mu je rujnując przy okazji cenną rzeźbę.
Jako widzowie nie byliśmy też w stanie ustalić miejsca akcji - wszyscy mówią po polsku (choć Piotra, główną postać grał Kanadyjczyk polskiego pochodzenia Rusty Jedwab), ale wszędzie w mieście są widoczne angielskie napisy, zamiast milicji (to rok 1986!) jest police a żołnierze służb specjalnych noszą "amerykańskopodobne" mundury. To pewnie skutek polsko - kanadyjskiej współpracy przy filmie, ale zdecydowanie nie wiadomo, o co z nią do końca chodzi w samym dziele.

P.S. Piosenki do filmu zaśpiewał Krzysztof Antkowiak. A najbardziej znana jest ta:
 :-)

poniedziałek, 5 października 2015

Krótka historia filmu cz. 1

Wszystko zaczęło się oficjalnie od braci Lumière. W roku 1896 premierę miał film  - "Wjazd na stację w Ciotat" (w czasie seansu ludzie uciekali z krzykiem) :


Rok wcześniej nieco mniej "straszne"  -  "Wyjście robotników z fabryki w Lyonie":


Ale już w 1874r. w czasie eksperymentu w Sacramento w Stanach Zjednoczonych zrobiono pierwszy filmik, który ukazywał... galopującego konia. Trwał całe dwie sekundy i zrobiono go w następujący sposób - wzdłuż linii biegu konia ustawiono 24 aparaty fotograficzne. Koń biegnąc zrywał po kolei linki, które wyzwalały spust migawki. 24 fotografie przesunięte szybko jedna za drugą "ożyły", stworzyły pierwsze wrażenie ruchu. (Dziś na jedna sekundę filmy przypadają 24 klatki, czyli właśnie takie 24 zdjęcia).


Początkowo filmowano tylko to, co działo się wokół, czyli kamera odwzorowywała rzeczywistość. Ojcem pierwszej filmowej fabuły i zarazem ojcem pierwszego w historii filmu science fiction był Georges Méliès i jego kapitalna "Podróż na Księżyc". Bardzo nam się ten film podobał. Ta opowieść nadal, po TYLU latach, jest bardzo żywa i bardzo zrozumiała, choć nie pada w niej ani jedno słowo. I te efekty specjalne! Osiągnięte je głownie za pomocą sprytnego montażu. Całość kręcono w sztucznych dekoracjach w studiu.


A pierwszy film animowany? Wiecie, że to nie był Disney? To rok 1906 i króciutki obraz "Humorous phases of funny faces". Sami zobaczcie to cudeńko:


Na ostatnich zajęciach powiedzieliśmy sobie też kilka słów na temat Charliego Chaplina, giganta komedii i kina niemego.  Żył w latach 1888 - 1971. Był aktorem i reżyserem, scenarzystą i producentem. Zasłynął jako twórca postaci trampa, sympatycznego włóczęgi w za dużych spodniach, za ciasnej marynarce i meloniku. Jego nieodłącznym atrybutem była laska oraz nienaganne maniery. Nieszczęsny tramp bezustannie w komediowych filmikach Chaplina wpada w tarapaty. My obejrzeliśmy fragment filmu "Brzdąc" :


i ustaliliśmy podobieństwo trampa do...Adolfa Hitlera. Chaplin wykorzystał je w jednym ze swoim najlepszych filmów - "Dyktatorze", którego bohater, zwykły fryzjer, zostaje pomyłkowo wzięty za głównego wodza w kraju, na którego czele ma stanąć w obliczu wojny.
Charakterystycznymi cechami komedii z  czasów kina niemego były gagi, dowcip sytuacyjny, banalna historia, powolność akcji, prosta charakteryzacja i bardzo wyrazista gra aktorska. ponieważ aktorzy nie mówili, widz nie mógł mieć żadnych wątpliwości, co się dzieje przed jego oczami.

Ciąg dalszy historii kina nastąpi wkrótce. Tymczasem za tydzień spotykamy się w towarzystwie..."Cudownego dziecka" w reż. Waldemara Dzikiego. Będzie to film z czasów szczęśliwego dzieciństwa naszej pani prowadzącej. ;-)